Artykuły, Szalone miecze

Chanbara – nowy polski sport eksportowy?

Polscy zawodnicy osiągają w tej dyscyplinie liczne sukcesy na szczeblu międzynarodowym. Aby mogli wystartować w tym roku korzystają z crowdfundingu.

Nazwa chanbara pochodzi od japońskiego określenia bijatyki na patyki, czyli zabawy najmłodszego pokolenia mieszkańców kraju kwitnącej wiśni. W dyscyplinę sportową przekształcił tę zabawę mistrz szermierki samurajskiej kaicho Tetsundo Tanabe.

Podstawową cechą odróżniającą chanbarę od innych form szermierki jest całkowicie bezpieczna broń pneumatyczna – nadmuchiwane powietrzem odpowiedniki aż 12 różnych broni, z różnych epok i kultur. Dzięki niej można atakować przeciwnika z pełną szybkością i siłą bez obawy o jego zdrowie i życie. W trakcie walki zawodnicy noszą jednak na głowach kaski i maski, aby uniknąć nieprzyjemnego kontaktu broni z twarzą. Drobne siniaki to maksymalna skala obrażeń jakich zawodnik może doznać w trakcie walki i treningu.

O chanbarze w Polsce, sukcesach naszej reprezentacji i planach związanych ze startem w tegorocznych Mistrzostwach Świata rozmawiamy z Michałem Piotrkowiczem, jednym z naszych utytułowanych już reprezentantów.

MM: Jak długo ten sport istnieje w Polsce?
Michał Piotrkowicz: W Polsce trenujemy chanbarę od 8, może 10 lat. Wcześniej trenowaliśmy szermierkę sportową i szukaliśmy możliwości sprawdzenia siebie nawzajem na pełnej szybkości i sile. Gdy walczy się prawdziwą bronią, nawet drewnianą lub stępioną, trzeba jednak zawsze kontrolować ruch, by nikomu nie stała się krzywda. Chanbara jest pod tym względem dyscypliną idealną.

MM: A jak długo sam trenujesz chanbarę? 
MP: Zacząłem się tym interesować jakieś 2 lata wcześniej, razem z moim bratem i ojcem. Treningi chanbary rozpocząłem idąc na studia, wcześniej trenowałem także szermierkę tradycyjną, ale szukaliśmy rozwiązania pozwalającego na bezpieczny sparing w realiach maksymalnie zbliżonych do prawdziwej walki.

MM: Masz już na koncie spore sukcesy w tym sporcie. Powiedz coś więcej o swoich osiągnięciach.
MP: Jestem pięciokrotnym medalistą mistrzostw świata i kilkunastokrotnym medalistą mistrzostw Europy. Moje dobre wyniki na pewno zawdzięczam temu, że od dawna trenowałem różne sporty walki, ale chanbara jest sportem bez absolutnie żadnych kompleksów, startują w zawodach ludzie w różnym wieku, kobiety i mężczyźni. I tak naprawdę nigdy nie jest przesądzone, kto wygra. Liczy się wyłącznie szybkość i skuteczność, więc po tytuł mistrzowski może sięgnąć nawet zupełny nowicjusz. To zawsze podnosi emocje w trakcie zawodów.

MM: Co szczególnego jest, według Ciebie, w tym sporcie?
MP: Przede wszystkim jego otwartość. Mój pierwszy kontakt z chanbarą miał miejsce na mistrzostwach Europy. Kupiłem wtedy maskę, miecz, odbyłem może trzy treningi z zawodnikami… i wystartowałem. Oczywiście zebrałem tęgie lanie, ale z drugiej strony cieszyło mnie, że mogłem wystartować. W żadnym innym sporcie walki nie jest to możliwe ze względów chociażby bezpieczeństwa – w chanbarze nie ma praktycznie możliwości, by komukolwiek stała się krzywda. Dlatego też w trakcie samej walki nikt nikogo nie oszczędza, nikt się nie lituje – każdy zawsze idzie na całość i chce po prostu wygrać. Oczywiście, ktoś się może poślizgnąć i np. skręcić kostkę, ale to się może zdarzyć zawsze i wszędzie, w dowolnym sporcie.

MM: A ilu zawodników startuje w Mistrzostwach Świata?
MP: Tego nie wiem, ale jest ich zawsze ogromna ilość, liczona na pewno w tysiącach. Chanbara zaczyna w Japonii wypierać powoli tradycyjną szermierkę, w której walczy się bambusowymi kijami. W każdej dzielnicy Tokio jest szkoła chanbary. Drugim powodem jest to, że pojedynczy mecz trwa bardzo, bardzo krótko – najwyżej minutę.

MMW: Obecnie zbieracie, w formie crowdfundingu, środki na wystawienie naszej reprezentacji w tegorocznych Mistrzostwach Świata? 
MP: Mistrzostwa Świata rozgrywane są co roku w Japonii. Niestety nie dysponujemy wystarczającymi funduszami, by za każdym razem płacić za nasz start z własnej kieszeni, a mamy sukcesy zarówno indywidualne, jak i drużynowe. Z każdych mistrzostw na jakich byliśmy wracaliśmy z medalami, również drużynowymi. Obecnie zbieramy fundusze na pokrycie kosztów przelotu do Japonii dla trzyosobowej drużyny i naszego trenera, który oprócz wsparcia szkoleniowego jest na miejscu odpowiedzialny za wszelkie sprawy formalne. Za pośrednictwem jednego z portali crowdfundingowych sprzedajemy na ten cel cegiełki, którymi są koszulki, treningi, czy pokazy szermierki samurajskiej i chanbary. Kwota systematycznie rośnie, więc mamy coraz większą nadzieję na powodzenie naszego projektu i start naszej reprezentacji.

Mam tę przykrą świadomość, że dla części z nas ten projekt jest jedyną szansą na wyjazd, bo z własnych środków nie są w stanie sfinansować sobie przelotu. Liczymy na życzliwość wszystkich osób zainteresowanych tematem i dziękujemy wszystkim, którzy już nas wspomogli. Pewną formą zabezpieczenia dla wpłacających jest to, że w przypadku, gdy nie uda się zebrać wymaganej kwoty – wpłacone środki zostaną darczyńcom zwrócone.

MMW: Mamy nadzieję, że jednak nie trzeba będzie nikomu pieniędzy zwracać, a za to Wy wrócicie do Polski z medalami. 
MP: Ja ze swojej strony zaręczam, że jedziemy do Japonii po medale. Samemu udało mi się stanąć na podium już pięciokrotnie i jestem przekonany, że uda się ten sukces powtórzyć. I to nie tylko mnie.

Szczegółowe informacje o możliwości wsparcia Reprezentacji Polski na MŚ w chanbarze można znaleźć na blogu: szalonemiecze.wordpress.com

Autor: Paweł Wegner http://www.mmwarszawa.pl/444217/2013/4/2/chanbara-nowy-polski-sport-eksportowy?category=sport